Noworoczny czas to moment dla wielu z nas na złapanie chwili oddechu, na spojrzenie wstecz co nas kształtowało przez ostatnie 12 miesięcy, jakich lekcji doświadczyliśmy, co dało nam energię, krótkie podsumowanie tego na czym możemy budować dalsze marzenia, plany i wcielać je w życie. I choć może to niestandardowo zabrzmi, osobiście nie hołduję zasadzie szaleństwa noworocznych postanowień, które zaraz po tygodniu giną w gąszczu codzienności. Nie siadam z kalendarzem w ręku po Świętach Bożego Narodzenia, ani pierwszego stycznia każdego roku, nie zapisuję rocznego planu zaraz po sylwestrowej zabawie. Każdy czas jest dla mnie dobry na chwilę przemyśleń, styczeń, kwiecień czy październik. Z tego względu dzisiaj chciałabym podzielić się z Wami inną refleksją, która naszła mnie całkiem nadawno, a która wywołała u mnie AHA moment, a właściwie AHA moment wdzięczności.

Wszystko zaczęło się od przeczytania kilku stron książki Michaela Nast – Pokolenie Ja. Niezdolni do relacji, niemieckiego pisarza-felietonisty, który dzieli się spostrzeżeniami o codzienności swoich rówieśników 30- i 40-latków, jest dobrym obserwatorem życia. Powiedziałabym, że dość trafnie ich diagnozuje: skupieni głównie na sobie, na własnym samorozwoju, mocno zaangażowani zawodowo, próbujący oszukać czas pod przykrywką kultu wiecznej młodości, uciekający przed starością, wiodący życie złudzeń, a więc również rozczarowań i niespełnionych oczekiwań. To także moje pokolenie, stąd utożsamiam się z niektórymi zagadnieniami.

„W moim najbliższym otoczeniu dzieci, domy czy samochody stanowią wyjątek. Większkość trzydziestolatków jakich znam, nie ma samochodu, a chociaż właściwie chętnie mieliby dzieci, to jednak uważają, że jeszcze na to za wcześnie – no i naturalnie nie mieszkają w domkach jednorodzinnych, tylko wynajmują mieszkania razem ze znajomymi. […]

Bierze sie to również stąd, że żadne pokolenie poza dzisiejszym nie było tak obsesyjnie wychowane w świadomości, że jest kimś wyjątkowym. I dlatego w żadnym pokoleniu nie było tak silnie obecnego pragnienia samorealizacji. Nie rozdziela się juz pracy i życia. Kto realizuje swoje marzenia, dla tego praca nie jest już pracą, lecz namiętnością. Nie rozróżnia się już działalności zawodowej od życia prywatnego, przenikają się wzajem bez reszty. Granica się zatarła, także dlatego, że stale jesteśmy osiągalni. Dzięki smartfonom człowiek ma praktycznie biuro cały czas przy sobie. Środek życia się przesunął – całkiem neipostrzeżenie na sukces zawodowy.”

Ja swojego czasu też byłam jedną nogą w tym pokoleniowym biegu, zatarcia granic między życiem osobistym a zawodowym, bycia non-stop online, pędzenia życia wiecznego studenta-stażysty, ciułania pieniędzy na nowe wyjazdy kształceniowe, wycieczki, kursy, szkolenia, wartsztaty. Odrzucałam myśli o jakimkolwiek związku, bo byłam wiecznie zajęta jak-mi-się-wydawało wążnymi zobowiązaniami, studia, praca magisterska, szukanie pracy po studiach, ciągle wmawiałam sobie, że na wszystko przyjdzie odpowiedni czas. Psikus! Nie przychodził.

Dlatego cieszę, że los rzucił mnie do Indii, gdzie nie mogę się szarogęsić, gdzie jestem tylko gościem na obcej ziemi i gdzie w większości przypadków nie mam wystarczającej mocy ani wpływu na to co dzieje się dookoła mnie. I za to – choć może to dziwnie zabrzmi – jestem wdzięczna. Za to i za wiele innych rzeczy które się wydarzyły w moim życiu, nie tylko w 2017 roku, ale na przestrzeni całego mojego pobytu w Indiach. Szczególnie ostatnie 365 dni wiele mnie nauczyło.

Za co jestem szczególnie wdzięczna?

Rodzina

Jak to się mówi, że z nią najlepiej wychodzi się tylko na zdjęciach! Tak, nie wybiera się jej, czasem daje w kość, ale też uczy jak zachować równowagę między potrzebami swoimi, a najbliższego otoczenia. I tak moja dwukulturowa rodzina zdecydowanie zdominowała rok. I to było przecudowne! Z każdym rokiem jesteśmy bardziej zgrani. Udało nam się udać na pierwsze od bardzo dawna wakacje, udało się spędzić trochę więcej czasu razem i dopielęgnować związek. Bez Niego nic nie byłoby takie samo! Razem cieszyliśmy sie z sukcesów, razem przechodziliśmy przez upadki i trudniejsze chwile. A momentami naprawdę chciało się to wszystko rzucić w cholerę. Nie o wszystkim przecież można, czy chce się pisać… Ale był to, mimo wszystko dobry rok za co również dziękuję!

Źródło (duchowego) bogactwa

Odkąd mieszkam w Indiach i dzień w dzień spotykam się z czasem diametralnie innym podejściem do pieniędzy, religii, duchowości chcąc bądź nie i we mnie zaszła też przemiana. Cenię funkcjonalność nad luksus, kwestie praktyczne nad prestiżem. Wierzę, że źródlem bogactwa jest nasza praca, a nie manipulacje finansowe, sprzyjające warunki lub nieuczciwość. Łatwe rozwiązania nie są dla mnie. Codziennie uczę się wypowiadać swoje poglądy wtedy kiedy trzeba, a milknąć kiedy mówić nie wypada. Pracuję nad sobą by nie być sklonną do ostrych sadów ani gwałtownych czy pochopnych zachowań. Zajmuje mi to sporo czasu, ale warto! I za to również dziękuję!

Jakie plany na nadchodzący czas?

Podziękowania! (i szczere wyrazy wdzięczności)

W codzinnym biegu, milionie spraw, które nas przytłaczają częśto zapominamy o tym, żeby komuś za coś podziękować, wyrazić nasze uznanie, wdzięczność. Czasem nie zawsze jest to możliwe od razu. Zwrócenie dobrych emocji innym za cały poprzedni rok, najbliższym, znajomym, przyjaciołom, kolegom z pracy, tym wszystkim, którzy są częścią naszego życia. A koniec roku i początek nowego to taki idealny symboliczny moment na oddanie! Ktoś ci podał pomocną dłoń w potrzebie, wspierał? Podziękujmy! Zastanówmy się co my możemy zrobić dla innych. Może to już pora, gdzie to My zaczniemy dzielić się czymś pozytywnym?

Wyznaczyć cele i zaplanować działania

Z tak przygotowaną głową pora przejść do zaplanowania roku! Osobiście lubię pomoce, które pomagają uporządkować tok myślenia. Jednym z takich narzędzi jest yearcompass który chciałabym również wam polecić – jest to darmowa fiszka dostepna w kilku wersjach językowych. YearCompass to globalny ruch, który mobilizuje ludzi do uporządkowania ich w przyszłym roku. Planowanie swojego roku to dobry zwyczaj. Pomaga lepiej uświadomić sobie własne sukcesy i porażki oraz pokazuje, ile może się zdarzyć w ciągu tylko jednego roku. Dzięki wyciągnięciu wniosków z przeszłości możesz zaplanować swoją przyszłość tak, by nie powtarzać tych samych błędów i przejąć kontrolę nad swoim życiem.


(What is it in for me?)

3 słowa klucze

Ciągle zdarzają się chwile, w których zadaję sobie pytanie, jak wyglądałoby moje życie, gdybym w określonych momentach podjęła inne decyzje. Takie momenty typu „A co by było gdyby?”, kiedy wyobrażam sobie siebie w innej wersji własnych losów.

W tym roku po raz pierwszy będę testować obranie rocznego azymutu moich działań – wartości, do których odniosę się w chwilach zwątpienia, smutku czy rozterki, trzech wartości, o które oprę wszystko inne w danym roku – i jest to metoda, którą popularyzuje amerykański bloger Chris Brogan.

równowaga – nie tylko pomiędzy życiem zawodowym a prywatnym, między odpoczynkiem a pracą. Między tym co chcę ja, a co powinno być zrobione. Między moimi potrzebami, a potrzebami moich bliskich.

umiar – tu przytoczę cytat książki Michaela: Jesteśmy po prostu konsumentami. Żyjemy w społeczeństwie budzenia potrzeb. My nie potrzebujemy telefonu, potrzebujemy najnowszego modelu iPhone’a. Kupowanie produktu daje nam krótką chwilę zaspokojenia, krótką, by tak rzec, chwilę szczęścia. Nie jest to trwałe uczucie i dlatego musimy ciągle kupować kolejne produkty. Musimy stale być z czegoś niezadowoleni, żeby system działał. Niestety tę zasadę stosujemy również w dziedzinie relacji międzyludzkich. Wierzę, że można zachować umiar i oswoić swoje pożądania na rzecz innych wartości, innych osób. Tego się będę trzymać.

zaufanie – „wartością miłości nie jest ucieczka przed samotnością, ale stawanie się lepszym człowiekiem, wzniesienie się ponad wygodę i egoizm i spojrzenie na siebie z innej perspektywy„. PIekne słowa, który również będą mi drogowskazem na kolejne 12 miesięcy.

Myślę, że wielu z nas mogłoby w opisywanych w tym wpisie sytuacjach odnaleźć siebie. Mam nadzieję, że skłonimy sie do refleksji na Nowy Rok, że damy sobie szansę na kompromis i budowanie relacji w oparciu o nie-ideały, o nie-własne ego, o nie-być i mieć. Wierzę (i życzę nam tego wszystkim), żeby nasze „pokolenie ja” obudziło się z letargu już teraz, żeby nie stwierdzić za jakiś czas, że… na wszystko w życiu jest za późno.

A czy Ty wybrałaś / wybrałeś już swoje 3 słowa azymuty na 2018 rok?


Dziękuję Ci bardzo za przeczytanie tego artykułu. Jestem ciekawa jakie są Wasze doświadczenia – podzielcie się proszę nimi w komentarzach. I jeśli spodobał Ci się artykuł – podziel się nim w mediach społecznościowych, kliknij „Like it” i zapisz się na mój newsletter.

zdjęcia z serwisu: picjumbo